Kiedy patrzę na to, jak szybko zmienia się nasz świat, czasem jestem pod naprawdę wielkim, ba, nawet ogromnym, wrażeniem. Jestem osobą młodą, ale pamiętam jeszcze czasy, gdy komputer był w domach luksusem, a nie standardem. Chodziłem do szkoły z dzieciakami nie mającymi w domu komputera. A teraz – z perspektywy zaledwie piętnastu lat – wszystko się pozmieniało, najbardziej zaś kwestie techniczne i rozwiązania oferowane użytkownikom na całym świecie.
W tak zwanym międzyczasie pojawiły się smartfony, które przejęły większość funkcji personalnych komputerów czy nawet laptopów. Z biegiem czasu musiało też dojść do zmian na płaszczyźnie telefon-smartfon. Bo niby jedno drugiemu podobne, a jednak jest między nimi sporo różnic. Nigdy nie zapomnę, gdy pierwszy raz chciałem pożyczyć komuś znajomemu na chwilę swój numer telefonu i okazało się, że jest jakaś dziwna blokada, która to uniemożliwia – później odkryliśmy, że to simlock, czyli specjalnie zakładany system blokowania możliwości przekładania karty w telefonie, by nie zmieniać numeru na numer innego operatora. Właśnie na tym polega blokada simlock, że w danym telefonie można korzystać jedynie z numeru określonej sieci telefonii komórkowej.
„Musisz zdjąć w swoim telefonie simlocka” – to zdanie brzmiało jak wyrok
Nie miałem pojęcia, co mam zrobić, gdzie się z tym problemem udać. Nie wiedziałem, z czym walczę i czemu to coś jest w moim telefonie (ach, te stare, dobre czasy błogiej niewiedzy)… W końcu jednak mnie oświecono, że należy iść do punktu GSM (takiego, w którym sprzedają różne dodatki do telefonów, akcesoria typu pokrowce, baterie, słuchawki itp.) lub do salonu swojej sieci komórkowej. Ostrzeżono mnie jednak, że mogę się zdziwić, ile kosztuje zdjęcie simlocka w takim autoryzowanym salonie sprzedawcy.
Z drugiej strony ktoś mi napomknął, że takie zdejmowanie blokady z urządzenia w nieautoryzowanych punktach jest niebezpieczne i jeśli coś się z kartą wydarzy, zostanie uszkodzona w trakcie zabiegu, to nikt mi za nią nie zwróci ani nie uda się jej już nigdy naprawić. Był więc ten dreszczyk emocji – ale wybrałem to, co łatwiejsze i tańsze. Poszedłem do punktu GSM. W tamtych czasach większość z nich miała dużym drukiem wypisane na drzwiach lub ścianie „Zdejmowanie simlocków” lub coś w tym rodzaju. Nie ma się co dziwić, ponieważ ludzie w Polsce nie byli jeszcze świadomi tego, o co dokładnie chodzi, telefony komórkowe dopiero stawały się popularne.
Okazało się, że zdjęcie simlocka kosztowało mnie w tamtych czasach dwadzieścia złotych. Ani to dużo, ani mało dla kogoś, kto pracuje, ale dla dzieciaka z liceum to była kwota dość duża i przerażał mnie fakt, że będę musiał wydać na tę operację całe swoje oszczędności. Wtedy dzieci nie dostawały tak pokaźnych i regularnych kieszonkowych jak próbowano to przedstawiać w filmach i serialach.
Od tego dnia minęło sporo lat, a technologia całkowicie się zmieniła. Dziś nie każdy telefon ma blokadę, a jeśli nawet, to zdecydowanie częściej pozbywamy się jej przy zakupie telefonu lub przy innej okazji, ale robimy to w autoryzowanym salonie sprzedawcy. Na szczęście telefon, z którego zamierzamy zdjąć simlocka, nie musi być po skończonej umowie, nie narusza to praw gwarancyjnych konsumenta, więc blokady można się pozbyć w każdym, dowolnym momencie, nawet w dniu zakupu urządzenia.
W telefonach zaszły ogromne zmiany, choć nadal służą przede wszystkim do dzwonienia. Po pierwsze standardowe urządzenia dzwoniąco-piszące esemesy zamieniliśmy na inteligentne telefony, które potrafią o wiele więcej, mają możliwość robienia zdjęć, łączenia się z Internetem, służą nam za radio, telewizję, bank, sklep czy portal do umawiania się na spotkania lub randki. To pokazuje, jak dużą drogę pokonała technologia w dziedzinie telefonii i jak bardzo zamierzchłe wydają się czasy, w których problemem było zdjęcie simlocka, a na sam dźwięk tego wyrażenia porządny człowiek dostawał gęsiej skórki. Dziś niestraszne nam nawet dokupywanie kart SD, wymiana obudowy czy zmiana soczewki w aparacie.